piątek, 30 marca 2012

troskliwa

Mam w szafie dokładnie wszystkie skarpetki oprócz tych, których potrzebuję. Wyjazdy, nawet dwudniowe i w zime, wietrzne i mokre miejsca, budzą we mnie pewną obawę o to, że dużo rzeczy może się tu bez moich nieustannych ingerencji popsuć. Nieźle pracuję nad nimi codziennie po powrocie do domu.
Chcę pomagać ludziom, wyświadczać im przysługi, a w zamian potrzebuję uwagi, sympatii, uprzejmości, żebym mogła ze wszystkimi komfortami w zestawie wyrażać siebie i brać pełnymi garściami z woreczka emocji międzyludzkich.
Chyba nigdy nie potrafiłam tolerować i rozważać umów podpisanych przez kogoś z pełnym przekonaniem do ich słuszności. Nie lubię na przykład uważania zwykłej empatii za wirtuozerię wśród głębokich i górnolotnych uczuć. To już było! Nie musicie mnie tego uczyć, wiem kiedy posługiwać się tym, a kiedy nie. Przy pomocy narzędzia zerojedynkowego mogę malować i komponować, co zechcę! Raz będę tu, a raz nie. A współczucie niechaj będzie pigmentem, będę cieniowała, a nuż zechcę zamalować całość.


wtorek, 27 marca 2012

piszę w językach

Już pewnie na zawsze pozostanie to dla mnie tajemnicą. Dlaczego pisanie ma tyle powabu; subtelność, bejcowane drewno, brzydkie spodnie i zabawianie człowieka, który znalazł chęć na bieganie wzrokiem po okropnie nudnych literkach. Czuję się kokietowana.
Nie znoszę czekać długo na intensywne doznania, gdy czegoś potrzebuję chwytam się tego, co mam najbliżej: sentymentalnych nawiązań i przypominania sobie i wyobrażania. I to jest sedno sprawy!
I kiedy teraz monologuję do zegarka wysokość 20cm szerokość 20cm oklejony cynamonem, w którym nie zmieniłam baterii od mojego urlopiku (bo najczęściej całkiem odpowiada mi czas, w jakim się zatrzymał), zauważam, że taki blog jest mi potrzebny.
Mam na imię Zuzia. Jestem bardzo młoda, mam jasne włosy. Prawie zawsze mam zasłonięte okna, bo po drugiej stronie ulicy mieszka jakiś licealista, a jego okno jest lustrzanym odbiciem mojego. Czyli może sobie badać, czy mam się dobrze o każdej porze i nawet bez powodu i w piżamie.

Istnieje pewne podejrzenie, że nigdy mi się nic nie uda, za dużo strachu, że niby potrzebuję bezpieczeństwa, tu powinnam wysiąść, przepraszam, przepraszam bardzo, pomoże mi Pan? dziękuję, przepraszam, o dziękuję, tu zostaję. Boję się, że nie starczy dla mnie pieniędzy na emeryturę i zastanawiam się, w wieku ilu lat powinnam zacząć sama sobie odkładać.
Wszyscy radośnie, dziarsko, w równym tempie! Od początku i wyraźnie:
AAAu-szalalala



nie umiem się schować, gdy powinnam



Czekam aż oni wszyscy się pojawią i nie będę mogła złapać tchu. Propozycję każdą przyjmę szybko! Chcę kiedyś móc wrócić do pewnych swoich stanów i je zrozumieć, żeby już więcej nigdy się tak nie czuć. Przespana mama i tata, wieczorem, w ciągu dnia, już nikt nie chce. Nikt nie zostawił śladów, nic nie pamiętam.

Śniło mi się, że przyszłam do skłotu w którym była przychodnia. Przy wymalowanych bardzo kolorowo ścianach, w zapachach tynku, papy i benzyny stały łóżka szpitalne. Przyjmował mnie Zenon Ziembiewicz, jednak rześki i jakiś sympatyczny facet. Ludzie coś jedli i pili na zewnątrz, podobno weszłam bez kolejki i ktoś zaczął jęczeć w bólach na pokaz. Jakiś kominiarz miał drabinę zaraz przy wyjściu z gabinetu, zamachnął się, ale sprężyście uchyliłam się w stronę biesiadników. Może zacznę czytać senniki?

poniedziałek, 26 marca 2012

***

Bardzo się cieszę, dzień dobry mój!

Czekam aż wrócą do mnie utracone kilka lat temu umiejętności układania myśli, bezczynnie oczywiście. Nie mam teraz czym się inspirować i w kogo wierzyć, nie chcę niczego słuchać, chyba że ktoś mnie poprosi i spyta o zdanie. Dowodem pisanie bloga, zawsze uważane przeze mnie za sposób spełnienia jakichś najbardziej narcystycznych i intymnych fantazji o sobie.
Pisząc tutaj poczekam, aż coś napiszę.