Byłam koło mojego szarego, brudnego domu z większą ilością opieki przed deszczem niż wolności i światła. Jaka forteca, taka opieka. To chyba moja największa (teraz) potrzeba: zadbania i uwagi. Miły mój miłorząb, w ciemnościach jakby brudniejszy tak, jak dom za nim. Przechodziłam tam idąc za rękę w cieple, a ubrana na czarno, rodzice nie wiedzieli jeszcze o Nim chyba. Pewnie około roku temu, po egzaminach i przed wszystkimi wakacjami.
Ja nadal mam trochę związane ręce. Tak właściwie, to sama je sobie związałam i oczekując pochwały, patrzę trochę rozgorączkowana i głupkowato. Nie miałam lepszych pomysłów, wstydzę się trochę.
Ale Ty nie potrzebujesz się w nic bawić, Ty uśmiechaj się, mów! Mów więcej ode mnie, mów proszę mimo mojej ułomniej (w tym momencie najbardziej) osoby.