Ślizgaliśmy się dzisiaj oponami, ja po ulicy B, a on po ulicy W. Był szybszy, Pojawił się na K jako pierwszy. Podjechałam i podwinęłam szybę za łokcie, on to samo i ustalone, że wygrał i że teraz już wiadomo, że W jest lepszym wyjściem.
A najważniejszy w tym czasie był bardzo daleko, nieobecny. Tak przyjemnie zimno, tak mi komfortowo z tyloma alternatywami transportu i sposobu. Jak przyjemne charczenie, ocieranie, szuranie i piszczenie śniegu, tak przyjemnie mi być samą z moją brzydką, brązową i szarą tekturą i pleksą, przegranymi rozmowami, wygranymi i smutnymi porachunkami, z Wami. Nie czuję żadnego niepokoju, muszę narysować 10 głów ludzkich na poniedziałek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz