czwartek, 9 października 2014

24września / 2października

Pamiętam o wstępie.
Moje myślenie i moje pisanie są bardzo ułomne i widzę to wyjątkowo wyraźnie od dwóch tygodni. Nie nadają się dla siebie i same niczego nie umieją, zwłaszcza w tak (nieprzytomnie) potężnym obliczu. Coś bardzo mocno się skończyło. Normalnie powiedziałabym Ci o wszystkim, teraz już nie. Czujesz, ta różnica paląca między moją przyjemnością a czekaniem na przyjemność. Chyba dawno nie dotykałam swoich włosów, umknął mi moment, w którym zrobiły się liche i ciemne. Teraz napiszę.
Uderzyło kilka razy prosto pod moje nogi. I co teraz niby? Nie potrafię wystarczająco fajnie knuć. Wszystko co wymyślę będzie ok, to duża odpowiedzialność. Wiesz, mam po prostu wrażenie, że nie chcę, żeby mi się kiedykolwiek coś przyśniło. Ważne, że tym razem nie wynika to z autoagresji czy tam wstrętu. Nie znam osoby, która chciałaby, żebym ją kochała. Przynajmniej nie byłoby to wstrętne. To chyba niczego nie zmienia, kłamię, zwierzam się i smagam wszystkie te człeczyny. Powiedziałam, że nie kocham i uderzyło. Nic dziwnego, mogę mieć rację z tym chceniem. Podobno mogłabym z zimną krwią zabijać, co za bzdura, a to jedyna rzecz o mnie, jaką potrafię przywołać zawsze. Dlatego tak bardzo nie chcę pomieszkać ani chwili sama. Niedobrze mi i mam jedynie ochotę walczyć o ludzi i dla ludzi, a nie chcę o najbliższych.
Gadałam dzisiaj z Małgosią lat 6 o naszych imionach i o aparacie na zęby. Powiedziała, że ona ma ładne zęby i nie musi nosić, a potem powtórzyła, że nazywa się Małgosia. Mama powiedziała, że ludzka świadomość pojawia się jakoś później, chyba z palca! U Taty bez zmian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz