Chęciny zamek. uprzątnęłam biurko z niepotrzebnych tub i tubek, dopiłam herbatki kawki i wszystkie sereczki. Wibracje nadają w bardzo prostacki sposób znaczenie metafizyczne nawet tym tubkom i tubom. Pośpiechu chciałabym się nauczyć od godziny drugiej do północy, Kiedy indziej nie będzie to miało większego sensu. Dobrze mi po całym dniu słuchania, dobrze mi po wieczorach wspólnych, chcę już środków na nowe ubrania, mogę iść sobie dalej. Chcę przestać mówić o tym wszystkim, mam ochotę nic nie mówić, żeby sobie zrobić przerwę. Pierwszą, najbardziej prawdopodobną wersją jest, że siedząc przy sztucznym ociepleniu robi mi się ze sobą tak dobrze, że chciałabym mieć bloga i nie chcę go stracić. Świeżo oblizanym palcem grzebię w fajnej, czekoladowej mazi, upewniwszy się wcześniej, że nikt niepowołany nie patrzy. Trochę tylko trudniej z tym, że jest mi tak ciepło, że mam rozproszoną uwagę, bardzo mocno.
Ze wszystkim mi dobrze, może tylko za stresem i kłuciem w klatce piersiowej nie tęskniłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz