Przeczytałam znowu bloga. Nie zrobiłam nic, co mogłoby kogoś pozytywnie zaskoczyć, nie wzięłam pod uwagę nikogo poza sobą i ciałem, nie grałam na nikim dzisiaj, nie rozmawiałam z nikim, tylko z mamą. Chcę być dobra, wzbiera we mnie tak ogromna zazdrość znów, chcę być dobra i ceniona jak w Wasze walentynki, krzyczę no!
Zanim powrócę do zwyczaju produkowania notatek niby na bezwonnym papierze(tym od kolorowych magazynów),które nie interesują w przyszłości nawet mnie, pozwolę sobie wywołać obraz, na który składają się następujące okoliczności zmysłowe. Pachnie mocno tanim lakierem do paznokci, szukam siebie, której bym jeszcze nie znała. Wszystko jest naładowane, pieniądze wydane, wypite, wyschnięte, włożone i zapięte. Wszystko przeczytane.
To się tylko wydaje dopuszczalne, bo nie jest dopuszczalne w istocie, że osiągnęłam zakończenie, wcale go przecież nie chciałam! Kiedy zrobiłam się taka zadowolona? Kto mi to zrobił i kto mnie udusił? Odciął mi dłonie i zaszył oczy, czy mogę nauczyć się go nie znosić?
Mam problemy z oceną, kiedy mój subiektywny obowiązek jest obiektywnym, a kiedy potrzebą. Zlewam sobie i tylko udaję wyższe pobódki i nie wiem, jakieś ambicje albo te niemądre dobre pomysły.
Już narzekałam raz kiedyś, że mnie ktoś udusił, zrobię to znowu, robię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz