sobota, 25 maja 2013

- Dziki, duszący i czerwony śmiech niewyraźnie słowami żart z nas, K umiera i śmiech mu wypala oczy, buja się, zęby białe, nic nie mówię. M patrzy czasami na mnie, ale ma pracę, śmiech, boże jak FAJNIE śmieję się, bo muszę, śmieję żeby na niego nie patrzeć, teraz już muszę patrzeć, żeby śmiał się dalej. Poleciał żart o certyfikacie mieszacza cementu.

- Za dużo i zawsze tak samo mówię o ludziach.
On ma pod okularami oczy, w które nie da się patrzeć i dobry, przyjacielski zapach: piwa i papierosów. Patrzy zwierzęco, nieludzko, usta nie odciągają wzroku, niema ich, one to inna historia. Pachnie czasami droższymi męskimi perfumami i wtedy dopiero można się zorientować, że to mężczyzna. Mówi czasami po mojemu, a czasami tak bardzo nie, że mam ochotę skubnąć trawę i zabeczeć. Sepleni trochę, wolno i rozsądnie. W dobrych stosunkach z teściem, budują razem światłowody. Przy okazji tego wszystkiego w dobrych stosunkach ze mną.


- bo, sprawy które nikogo nie obchodzą:
twoje histerie i paniki
twoje ograniczenia
miłości twoich miłości
twoje sprawy, dla ciebie atrakcyjne
twoje potrzeby i moje potrzeby

Musisz je sobie zabijać sam.
Nie ma oparcia, nie jest Ci potrzebne, to tylko przyzwyczajenie. Idź do przodu albo siedź w przedpokoju, jak tam sobie wolisz.

1 komentarz: