W świetle ostatnich naszych spotkań i wydarzeń, w których nie uczestniczyłam, ale zdążyłam co nieco usłyszeć i sobie pomyśleć, mam wrażenie, że powinnam z Tobą ostatecznie poważnie porozmawiać. Mój manifest będzie miał charakter nieoficjalny, niezabawny i niemądry.
Wczoraj wieczorem dowiedziałam się, że w nocy z czwartku na piątek dokonał się, pozwolę sobie to tak nazwać, przełom w Twoim rozwoju osobistym. Chciałabym w tym momencie, co zapewne bardzo Cię zdziwi i rozśmieszy, pogratulować Ci i spytać, jak się miewasz. To ostatnie jednak tylko uprzejmościowo: tak naprawdę nie warto przykładać do tego najmniejszej uwagi. Cieszę się, że nie byłam tego świadkiem, a o wiele bardziej żałuję, że informacja ta dotarła do mnie z ust trzecich i na moją wyraźną prośbę. Brzydzę się sobą i zupełnie, kompletnie za nic Cię nie przepraszam.
Podobno chlusnęłaś sobie w twarz rumem? Wspaniale. To nie sztuka być nieszczęśliwą ofiarą przemiany wewnętrznej. Wracając do rumu, chciałabym Cię ostrzec, że nie robi on na mnie wrażenia plus, co nawet ważniejsze, uważaj: nie chcemy w żaden sposób wywoływać na mnie żadnego wrażenia. Chodzi wyłącznie o Ciebie, Twoje pomysły na zmiany i Twoje drogi do celu. Ja za to mam prawo nie być wstrząśnięta i pisać, co mi się rzewnie podoba.
Moja droga, tak bardzo nie chcę się z Tobą spoufalać. Kłopotliwe odruchy wymiotne na myśl o mojej dziwnej roli, jaką przy Tobie odgrywam skutecznie uniemożliwiają mi usunięcie jej całkowicie z pola widzenia, co dopiero stworzenie sobie nowej. W związku z tym bardzo Cię proszę, poczuj się głupia. Znajdź w sobie jakieś okruchy człowieczeństwa z zlep sobie z nich kompleks, chociaż jeden prawdziwy, niecielesny. Zdaję sobie sprawę, że nowoczesne teorie bezstresowego wychowania i widmo psychoanalizy zneutralizowały Twoje naturalne stany dojrzewania. Współczuję, lecz jestem wdzięczna za wskazówkę. Wyzwalasz we mnie agresję. Jestem wkurwiona za Twój zmarnowany czas. Podświadomie (bardzo się tego wstydzę) czuję się poważniejszym opiekunem i powiernikiem Twojego czasu i Twoich możliwości niż Ty. Mam z Tobą niezły problem.
Nie wychwytuję zabiegów producenckich z taką wprawą i nieświadomością, co Ty. Nie zachwycę się. Nie narzekaj, że się z Ciebie śmieję, bo się nie śmieję, ja się poważnie wkurwiam. Moja droga, miejże jakieś sitka! Nie łap wszystkiego, co leci prosto z telewizora i prosto w Twoje oczy (jak bardzo zrobiłabym z nimi coś lepszego). Radź sobie jakoś z tym, że jesteś sama. Nie ma czegoś takiego, jak samotność, zwróć uwagę. Jest tylko stan, w którym masz łatwiejszy dostęp do własnych myśli, które na co dzień tak pracowicie zakopujesz pod warstwą bezsensownej gadaniny. Zamknęłabym Cię w pralni, moja droga, na 2 lata lub mniej, samą. W hałasie, dla ułatwienia. Twój zwyczaj mówienia do siebie, gdy ktoś przyjdzie, a nie ma rozmowy, nie jest uroczy. Tępego wyrazu twarzy nie uda się ukryć pod płaszczem skupionka nad studiami. Radź sobie, mała! Myśl, mała. Gruchając do chłopców starszych i młodszych od Ciebie, jednak niezmienne z tym samym spojrzeniem co Ty, pamiętaj, żeby zagadać nie używając słowa 'cute'. Spróbujmy tak ich omotać, żeby nie wiedzieli od razu, jakie są Twoje ulubione wyrażenia, sporo na tym zyskasz. Mówię to tylko z braku sympatii!
To teraz wróćmy do tamtej nocy. G, jesteś tutaj sama, jak każdy, zawsze. Nie patrz tak na mnie, nie śmiej się za każdym razem, gdy czegoś nie rozumiesz. Ja naprawdę nie mam pojęcia co dalej. Nic się nie da, mam ochotę rozbić Ci nos i obciąć włosy.
Dobra, nieważne. Zostaw mnie już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz